Kuchnia PRL-u to kuchnia niedostatków
i związanej z tym kreatywności. Babcie i mamy (gotowanie było raczej kobiecą domeną) potrafiły wyczarować rarytasy z niewielkiej ilości produktów. Również stołówki wykazywały się nie lada kreatywnością. Wobec braku dostaw mięsa zarządzono, że dwa dni w tygodniu będą dniami jarskimi.
Dziś w Bibliotece na Bielawach dzień jarski - serwujemy tradycyjne racuchy. Przepis pochodzi z książki Henryka Dębskiego pt. ,,Słodkie dania obiadowe i desery" (wyd. 1979).
Racuszki z zsiadłego mleka
200g mąki
2 łyżki masła
2 łyżki cukru pudru
20g drożdży
2 jaja
ok. 2/3 szkl. zsiadłego mleka lub kefiru
ok. 1/3 szkl. mleka
sól do smaku
2 łyżki cukru pudru do posypania
4 łyżki tłuszczu do smażenia
Drożdże rozetrzeć z łyżką cukru, wymieszać ze słodkim mlekiem i pozostawić do wyrośnięcia. Jaja umyć, wybić ze skorupek, oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć z cukrem, wymieszać z przesianą mąką, drożdżami, roztrzepanym zsiadłym mlekiem, solą i stopionym masłem. Wyrobić dobrze ciasto łyżką lub ubijaczką elektryczną, aż ukażą się pęcherzyki. Następnie wymieszać z ubitą pianą z białek i pozostawić ponownie do wyrośnięcia. Na gorący tłuszcz kłaść okrągłe placuszki i smażyć z obu stron. Podawać posypane cukrem pudrem.
Aaa, jeszcze jedno. Hasło propagandowe na zakończenie- Matko, nie żałuj dziecku cukru. Cukier wzmacnia kości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz