poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Prawdziwe kolory | RECENZJA

 

Najnowsza powieść Kristin Hannah przenosi czytelnika na amerykańskie ranczo pełne miłości, gniewu, zazdrości i utraconej miłości. Historia dostarcza czytelnikowi całą paletę emocji – od  śmiechu po łzy.  Znajdziemy w niej także aktualny wątek dotyczący nietolerancji wobec inności i małomiasteczkowy strach przed tym co nieznane.

Książka w pierwszym odczuciu może wydawać się dość banalna, ale wraz z rozwojem zdarzeń otrzymujemy wielowątkową historię, która obejmuje długie ramy czasowe.  W pierwszej części poznajemy rodzinę Grayów. Trzy siostry, to trzy całkowicie odmienne charaktery, postrzeganie świata i historie miłosne.  Każda z nich staje w obliczu trudnych wyborów, które mają wpływ na resztę ich życia. Winnona od dzieciństwa czuła się wykluczona przez ojca, który swoją uwagę skierował na najmłodszą, nieustraszoną i piękną Vivi Ann. Zrobiła karierę prawniczą, stała się niezależną kobietą, ale nadal brakowało jej aprobaty ojca oraz miłości mężczyzny. Sytuacja pogarsza się gdy jej sympatia z liceum wraca do miasta. Jest jeszcze trzecia z sióstr, Aurora. Nie wnosi ona jednak zbyt wiele do całej historii: stoi na uboczu podejmując próby scalenia rodziny. 

Druga część powieści jest zdecydowanie ciekawsza i treściwsza – mniej jest kłótni zwaśnionych sióstr, a bohaterowie stają się mniej jednoznaczni. Dojrzewają i zmieniają się, podobnie jak otaczająca ich rzeczywistość. Pojawia się także nowy wątek, związany z Noah, synem Vivi Ann. Finalnie otrzymujemy historię pełną pasji i namiętności, historię opowiadającą o miłości, która nie boi się wyzwań, czy przeciwności losu.

„Prawdziwe kolory” to pozycja dla osób, które lubią wielowątkowe opowieści, w których pierwsze skrzypce grają rodzinne dramaty i rozterki życia codziennego. Lekka powieść obyczajowa, napisana przystępnym językiem, z różnorodnymi bohaterami.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz